środa, 9 stycznia 2013

Na dobre lepszego początki



Dzień 1.


Cześć!

Jestem Kasia, będę pisać bloga. Od dzisiaj. 



Wczoraj był ciężki dzień, za dużo miejsc do odwiedzenia na raz, telefoniczna smycz ciągnie mnie z jednego kąta w drugi w czasie przeze mnie nie kontrolowanym. Zepsuła się pogoda. Tak dosłownie. Ktoś przyszedł, ponaciskał jakieś guziki czy urwał sprężynkę albo co gorsza! jakąś wajchę lub inny wichajster i niebo się otworzyło i wypadł z niego śnieg. 


Ja krążę w samochodzie, przecinam kolejne trasy. Telefon :

- Pada u ciebie tak jak u mnie?

- Jestem tam gdzie ty albo niedaleko.Pada. Nie widzę świata,asfaltu.

-Czemu ja nigdy nie wiem, gdzie ty jesteś.

-Bo ja dokonuję spontanicznych wyborów ;] 

Dzisiaj chciałabym napisać:




Aloha.

 Bardzo letnie powitanie …

…a jest u mnie najgorsza odmiana zimy – topniejąca, ni to zimna, ni to ciepła,  bez słońca ale i bez wiatru. Takie nie wiadomo co. Nie chce mi się wyjść na zewnątrz, a powinnam a tak obserwuję kręcących się chłopaków przez okno. Zgasiłam światło dla niepoznaki ;)  Nie mam kaloszy na taką pogodę ;( To znaczy mam ale dziurawe i nie mam weny na zakup nowych. Jedne stoją pod biurkiem – czerwone.  Wyglądałam w nich jak bocian. Szare mam na nogach. Patrzę na szczerbiące się do mnie pęknięcie i zastanawiam się, czy szara taśma jest faktycznie dobra na wszystko. Kupię sobie kalosze dla pilarzy, ponoć nie do zniszczenia. Mnie zniszczą finansowo ....ehh.

Tak mnie naszło:
Zawsze zostaje jeszcze opcja na lewą nogę czerwony, na prawą szary i jest niedziurawy komplet. Potrzeba matką wynalazku!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz